Każdorazowo przed wyjściem na rower (myślę o wycieczce rowerowej) należy się nawodnić, czyli uzupełnić płyny. Nawet podczas spokojnej przejażdżki tracimy wraz z potem wodę i składniki mineralne.
Ich braki należy regularnie uzupełniać, a pierwszy raz robimy to będąc jeszcze w domu. Najlepiej nadają się do tego płyny izotoniczne (nie mylić z energetycznymi), które uzupełniają składniki mineralne i witaminy w organizmie, ale może też być zwykła, najlepiej niegazowana, woda mineralna.
Nie powinniśmy także rozpoczynać jazdy bez zjedzenia posiłku. Produkty, takie jak: ryż, makaron, musli, pieczywo pełnoziarniste są idealne do aktywności rowerowej, gdyż zawierają węglowodany złożone.
Ich długa, w porównaniu z szybko wchłanianymi cukrami prostymi, przemiana w organizmie do cukrów prostych zapewnia równomierne utrzymywanie właściwego poziomu cukru we krwi, co zapobiega uniknięciu zjawiska nazwanego slangowo przez rowerzystów ,,brak prądu w nogach’’, a skutkującego koniecznością przerwy w pedałowaniu i posilenia się. Nie należy dopuszczać do takiego stanu i dlatego posiłek przed jazdą na rowerze jem obowiązkowo.
Przygotowanie do maratonu różni się od startu do zwykłej wycieczki, że planuję swój jadłospis na kilka dni przed długim dystansem. Moje przygotowania obejmują zwiększone spożycie bananów, makaronu i tabletek magnezowo-witaminowych z Biedronki :-). Działania te służą zbudowaniu zapasów potasu, magnezu i witamin oraz glikogenu. Od czasu jazdy NIEMCY TOUR podczas maratonów mam też L-karnitynę, która sprzyja lepszemu wykorzystaniu energetycznemu spożywanych posiłków.
Podczas jazdy nie zapominam o regularnym nawadnianiu się. Na maratonach czasami mam ze sobą Isostar, ale przekonałem się też do tabletek z Biedronki, które są znacznie tańszą alternatywą :-).
Gdy zmęczenie zaczyna powodować senność, niezastąpiony staje się napój energetyczny. Nie musi to być drogi Red Bull, ale zwykła cola będzie za słaba. Jedna puszka energetyka potrafi zdziałać cuda, ale kolejne już tak skutecznie na mnie nie działają.
Na długim dystansie trzeba też wygospodarować czas na obiad, bo jazda tylko na słodyczach i innych wynalazkach jest niesmaczna i nie dostarcza zmęczonemu organizmowi ,,prądu''. Polecam dania z makaronem w roli głównej, spaghetti na przykład. Może być z rybą, która jest lżej strawna niż czerwone mięso. Niezłe są też pierogi z nadzieniem np. z kaszy gryczanej. Do niedawna konsumowałem też podczas wyjazdów pizzę, jednak zarzuciłem to, bo nie czułem się po niej dobrze. Na BB Tour hitem (jako zakąska, kolacja, śniadanie, obiad) okazały się hot dogi ze stacji benzynowych, których pochłonąłem co najmniej kilka.
Co do słodyczy, tutaj moim faworytem są ostatnio sezamki i żelki. Kiedyś był to też baton snickers, który z uwagi na kaloryczność i zawartość tłuszczu jest wyklinany przez żywieniowców, ale to powoduje, że dobrze daje ,,kopa''. Nie sprawdza się jednak w czasie upałów, oraz mrozów, bo szybko zmienia swoją konsystencję i dlatego został w końcu odstawiony. Podczas BB Tour 2014 miałem też batony Isostar, ale one - jak dla mnie - to nic szczególnego. Poza tym fajnym dodatkiem, zwłaszcza w upał są lody. Nie zapominam także o normalnej czekoladzie z orzechami oraz suszonych owocach, np. morelach.